Na powrocie jeszcze kilka widoków na niezamarzającą rzekę
Fotki na powrocie juz w mieście
Okazuje sie ze w zimie programy aktywnosciowe są kultywowane
Wieczorem idziemy na obchod miejscówki gdzie mieszkamy. Całkiem, trzeba przyznać nieźle. Tu można nawet utknąć
;) Może i droższe niż hotel, ale z drugiej strony ma nieoceniona zaletę w postaci własnej kuchni.
Okazuje się że część wspólna oferuje możliwość spędzenia czasu nawet w dużą niepogodę. Basen, dwa jaccuzi (takie że wieloryba mozna zmiescić), sala kominkowa (kominek gazowy, zeby się nikt nie napalil
;)), sala z pilkarzykami, ping-pongiem i pseudo silownia. No kto by sie spodziewal. Z drugiej strony za 450 zł za pokój powinno być coś więcej niż standard.
Na koniec sprawdzamy pogodę w TV i uwaga w TV Montana relacja z zawodów w Szczecinku
:) i pełna zazdrość, dlaczego u nich tego jeszcze nie ma
;) Można?
DZIEŃ 19 (28.02.2018) kiedy przekonuję się, że zwiedzanie w grupie wcale nie musi być beznadziejne, oraz że musimy tu wrócić,. (Yellowstone !!
:) ) Rano już ze spokojem zbieramy się żeby jechać do Old Faithful. Okazuje się że tym razem przewodnikiem będzie kobieta. Mamy też inny pojazd (płozy z przodu, gąsiennice z tyłu). Czuję się bezpieczniej
;) ale tylko przez jakis czas dopóki Cheryl - nasza przewodniczka - nas nie uświadamia, że każdym pojazdem w takich warunkach można się zakopać. No - moze z wyjątkiem 100% gąsiennicówek (które z kolei spalają dużo benzyny). Od początku robi się wesoło bo (oprócz nas sami Amerykanie, łącznie jest nas z 10 osób) jedzie z nami para Doktorków (którzy w okolicy West Yellowstone mają konferencję). Jeden z nich rozkręca imprezę, niedługo potem prawie płaczemy ze śmiechu, jak Doktorek wychodzi z wozu i - nagrywając się - wykonuje taniec przy znaku Bizona - to dla chorych, jak twierdzi, obiecal im taniec Bizona
:). Fajnie że mają tak rozrywkowego Doktorka. tu Bizon, przy którym nastąpiło wykonanie
:)
Fakt, Amerykanie są głośni, ale to, że są tak bezpośredni i potrafią zintergować w 5 minut wydawałoby się środowisko nie -do- zintegrowania jest fenomenalne. Przewodniczka włącza się w atmosferę panującą w pojeździe. Dopiero teraz widzę jak wygląda dobry przewodnik. Po zadaniu nam nieśmiertelnego pytania “ktory prezydent podpisał akt utworzenia Yellowstone?” (Grant) nie kończy na tym. Wychodzi z nami na każdym postoju, objaśnia, opowiada przeróżne historie, ale także anegdoty i swoje doświadczenia. Trochę czuję że wczorajszy dzien pod względem przewodnika był słaby. Przykładowo jest dla mnie nowością że w Yellowstone Amerykanie pierwotnie wybili wszystkie wilki (bo turysci sie bali) i dopiero jak ekosystem zwariował sprowadzili ok 200 watah z Kanady (zrobił to ciągle żyjący pasjonat wilków). Obecnie liczebność watah wilków utrzymuje sie na stałym poziomie ok 100 watah, reszta wywędrowała w inne rejony. Budujące jest też to jak wszystkie osoby, ktore są przewodnikami lub Rangersami są zangażowane w ochronę tego co jest nie poprzez zakazy i nakazy (chociaz taliczki przysypane sniegiem są) ale - skoro mają tak małe grupy to robia coś lepszego - budują świadomość. Np. bizony. Ogromne zwierzęta. Wydawałoby się niezniszczalne. Przejeżdzając wolno obok nich na drodze Cheryl tłumaczy nam ze musi to robic ostrożnie bo tak ogromna masa jesli się spłoszy (albo przez nieuwage) i wpadnie w głęboki nieubity snieg to może złamać nogę. Niby logiczne ale o tym nie pomyslalam. Tak samo że pieknie wygladające w sniegu bizony walczą o przetrwanie bo samo brodzenie w głebokim sniegu wymaga od nich ogromnych nakladów energii ktorych mogą nie zdołać odbudowac przed koncem zimy. Chyba nigdy też nie widziałam tylu “uszkodzonych” zwierzat. Kulejacy kojot, bizon albo ze zlamana albo uszkodzoną noga. Surowy, naprawdę surowy klimat. Co dziwniejsze okazuje się ze zdolnosc do regeneracji pozwala niektórym zwierzakom mimo takich uszkodzen przezyc. Z opisów w Wolf and Grizzly Center, w ktorym jestesmy później, wynika ze jeden z samców Alfa przywiezionych do Yellowstone mial slady starego, zrośniętego juz złamania. widoki
Trochę na przekór temu surowemu klimatowi Cheryl z Doktorkiem utrzymują wesołą atmosferę. Niestety z uwagi na naszą ignorację co do kultowych amerykanskich seriali część żartów muszą nam tłumaczyc
:) W takiej atmosferze dojeżdzamy do Kaldery, czyli krótko mówiąc - wjeżdzamy do wulkanu, ktory ma kilkadziesiąt kilometrów średnicy. Tak zwany Superwulkan. Cheryl żartuje, że według prognoz dziś może wybuchnąć i dojeżdzamy do pierwszego poważnego przystanku czyli lower Gayser Baisin. “Oddech” Yellowstone, gotująca się woda i wybuchy gejzerów (podobno mielismy szczescie bo akurat te wybuchaja bardzo nieregularnie) wszystko to robi spektakularne wrażenie, tym bardziej że oglądamy to nie w tłumie turystów tylko w naszej malej grupie. Mimo mrozu Cheryl z nami idzie i opowiada o tym miejscu.
Po drodze proszę Cheryl o zatrzymanie się przy Midway Geyser Basin. W lato, z góry to miejsce wygląda tak spektakularnie ze znajduje sie na wielu motywach zwiazanych z Yellowstone. W zimie standardowo nikt go nie odwiedza bo podobno jest zadymione /parowanie zasłania widok/. Jako jest w tym sens nie wiem, bo w lecie też nie może być tak przejrzyście zeby oglądać te gejzery z dołu skoro najlepszy widok jak nas poinformowała Cheryl, z ktorego sa wszystkie pocztowkowe zdjecia, jest z góry, na ktora szlak teraz lezy pod 2 metrowa warstwa sniegu. Jest to jednak jeden z najwiekszych kompleksów tego typu na świecie i chciałam żebysmy tu byli. Miejscie niezwykłe, widzimy tez ślady wilków. Inni uczestnicy dziękowali mi po powrocie że poprosiłam o ten postój.
Cheryl sprawdza przez radio żebysmy przypadkiem nie stracili wybuchu Old Faithful. Dojezdzamy wiec jakies 10 min przed czasem. Jest już duzo ludzi bo wszyscy przeciez nie chca przegapić “symbolu” Yellowstone. Mój M. rozkłada się, tu kamera, aparat, wszystko. Ja z reszta też. Po czym Geyser zaczyna pokaz … i gaśnie. Już rozumiem tych co mowia zeby sie nie nastawiac na żadne ah i oh. Bardziej mi się podobały wybuchy gejzerów przy Lower Midway Basin. Old Faithful ma na pewno jedną zaletę - regularnie wybucha.
Po wybuchu mamy ponad dwie godziny dla siebie. Nie mogę uwierzyć że wszyscy oprócz nas wybierają pojscie do knajpy na lunch!!. Nam jest szkoda każdej minuty - kanapki mozna jesć w pojeździe. Idziemy więc na dłuższy spacer obchodząc kompleks gejzerów przy Old Faithful. Są fantastyczne. Z rzadka mijają nas narciarze biegowi. Poza tym jestesmy tylko my. No i bizony, ktore trzeba uważnie obchodzic i nie dać im się zaskoczyć, ani ich nie zaskoczyć, żeby nie było nieszczęscia.
W Yellowstone trzeba uważać nawet zimą
a tutaj jak mozna się chilloutowac w Yellowstone zimą
I tak sobie myślę że fantastycznie byloby tu przyjechać na Boże Narodzenie, albo nawet w ogole w zimie i mieszkac wlasnie tutaj w parku, dzieki czemu ma się ten teren rano i wieczorem tylko dla siebie bez nawet tej niskosezonowej liczby turystów. I koniecznie zobaczyć wilki!! Wyjezdzamy z Old Faithful troche później niż inne grupy, ale w związku z tym Cheryl twierdzi że w tej sytuacji i tak nie ma znaczenia czas bo i tak bedziemy ostatni (zwykle przewodnicy cisną zeby na ta 16.00 byc z powrotem) i znów zjeżdza z głownej trasy zeby pokazać nam fantastyczny przejazd nad rzeką i kanionem (w ktorym jak żartuje znajduja się kości jednego z uczestników jej wycieczki). Nam naturalnie takie podejście odpowiada bo mamy jeszcze wiecej czasu w Parku.
Śliczne zdjęcia, dawaj dalej z relacją, bo czekam na Yellowstone. Byłem w maju i leżało jeszcze sporo śniegu no to sobie trochę wyobrażam, co się działo w lutym...
Fajna relacja i zdjęcia, czekam na więcej:)Co do samochodów z filmu Cars to nie do końca tylko fantazja. Cały film - szczególnie pierwsza część - jest mocno inspirowany mitem drogi 66. Nawet wiele postaci (aut) jest wzorowanych na autentycznych osobach związanych z Route 66, prowadzących wzdłuż drogi lokalne biznesy, muzea itp.
Jerry90 napisał:Fajna relacja i zdjęcia, czekam na więcej:)Co do samochodów z filmu Cars to nie do końca tylko fantazja. Cały film - szczególnie pierwsza część - jest mocno inspirowany mitem drogi 66. Nawet wiele postaci (aut) jest wzorowanych na autentycznych osobach związanych z Route 66, prowadzących wzdłuż drogi lokalne biznesy, muzea itp.Dziękuję
:)Za ułańską fantazję uznaję to, ze zamiast dać ludziom mozliwosc aby mogli doszukiwac się w pierwowzorach kreskówkowych postaci to te postacie miałam przed sobą bo przerobiono pierwowzory zeby przypominały postacie z kreskówki. Obłęd
:)A to, że Route 66 byla faktycznie inspiracją to wiem, przygotowałam się w koncu do wyjazdu
:D@sko1czek dzięki
:) staram się dobrnąć do konca ale niestey wolno to idzie przez względy techniczne. ale staram sie to dopiąć jak najszybciej
Fantastyczna relacja, gratuluje. Tylko żal, że chyba przechodzi trochę bez echa, ale to chyba dlatego, że odwaliłaś naprawdę kawał dobrej roboty i się ludzie ogromu tekstu do przeczytanie boją
:)
Tekstu wcale nie ma tak dużo (osobiście żałuję), a zbyt dużo zdjęć, niestety.
;)Ja osobiście wolę inne proporcje tekstu do zdjęć i więcej informacji praktycznych, ciekawostek, przygód itp.
;) Same zdjęcia to można zobaczyć w wielu miejscach w sieci i większość jest podobnych.
@bonifacy dziękuję bardzo. Faktycznie żeby to wszystko do kupy pozbierać to trochę się schodzi.
:) Ale i tak jestem podbudowana, że jednak ktoś dotrwał do końca
:D @sranda również dziekuje, to że chcialabyś wiecej tekstu to oznacza że nie przynudzałam zbytnio co zawsze jest moja obawa
;) bo niestety prawda jest taka jak pisze Bonifacy, tzn w dzisiejszych czasach raczej przerzucamy się na pismo obrazkowe
;) A co do zdjęc że sa takie same wszedzie to wele razy się na to "nadziałam", ze napaliłam się na zrobienie jakiejś konkretnej fotki i okazywało sie to mało wykonalne. Z tego tytulu zdjecia z google traktuje z duza rezerwa. Ale jak pewnie wiesz - nie dogodzis wszystkim
:D
Mi też się podobało - i relacja i zdjęcia
:) Super, że jednak udało wam się dotrzeć do Yellowstone. Ja jeszcze w tej części USA nie byłam i teraz to już w ogóle bardzo chcę się tam wybrać, może jednak nie w lutym (aczkolwiek wasza wyprawa też miała swój urok
:).
@zuzanna_89 ja też się bardzo cieszę
:) tylko my wiemy jakiej naprawde determinacji wymagal dojazd tam w tych warunkach. Ale było warto
:D Szczerze mowiąc mimo ze nie przepadam za tzw sportami zimowymi to Yellowstone urzeka w tym czasie ciszą i spokojem. Tak więc chcialabym tam wrócić, pomieszkać w parku i pojezdzic na biegowkach "offroad"
:)Jest pewnie wiele okresów kiedy warto jechac i zobaczyć Park, jednakże wszyscy "tubylcy' przestrzegają przed okresem letnim charakteryzującym sie najazdem turystów - "summer's hell" to jedne z łagodniejszych określeń
:)
Świetna relacja, dziękuję.Chciałem jechać do USA tylko z dwóch powodów, zobaczyć Yellowstone i Nowy York. Dzięki Waszej relacji Yellowstone zjechał sporo w dół na mojej liście "do zobaczenia". Jeszcze raz podkreślam, że Twoja relacja była świetna, obiektywna, rzeczowa i okraszona ciekawymi zdjęciami. Dzięki niej wiem, że są fajniejsze miejsca do odwiedzenia niż Yellowstone
:)
Doskonała relacja: fantastyczne zdjęcia, wartki, ciekawy i nieprzegadany tekst. Zaimponowała mi wasza determinacja. Super!@eskietutaj masz opis Yellowstone zimowego, niech Cię nie zniechęca. Wjeżdżałem do Yellowstone w maju, tuż po otwarciu sezonu - było przepięknie i jeszcze niezbyt tłoczno. Po zwiedzeniu kilku miejsc w Stanach moje 2 ulubione, najciekawsze to właśnie NYC i Yellowstone. No może bym jeszcze dodał SF, na 3-cim.
@eskie - to ciekawe co piszesz bo ja po obejrzeniu zdjęc przed wyjazdem (z tzw google) też miałam ogromne obawy ze Yellowstone nie "dorośnie" do moich oczekiwan. A oczekiwania nie byly małe
:) Nie jest to park wielkiego WOW i zupełnej odmiany od tego co widziales (typu np kaniony szczelinowe, czy tez rejony typu dead horse point). Nie jest spektakularny, Takie krajobrazy i roslinnosc jak w Yellowstone potencjalnie zobaczysz w mniejszej skali i u nas. Denerwujace sa tez czasami ograniczenia bezpieczenstwa odnośnie goracych zrodel, niedzwiedzi i czego tam jeszcze. ALE park wciąga. I ja wrociłabym tam szczegolnie zimą, wjechalabym od połnocy, zdobylabym ten upragniony self guided permit, pojezdzilabym na nartach biegowych, wybrałabym się zobaczyć wreszcie wilki. A zimy delikatnie mowiac nie lubie
;)Co do NYC to dla mnie jest ciekawa metropolia ale jak to powiedzial jeden z Amerykanów na jakims zadupiu - "nowy york to nie Ameryka" i ja sie z nim zgadzam
:) Za to w SF bylam 2x i wrocilabym nastepne 2 i wiecej
:DTak czy inaczej jeśli sie zdecydujesz na wyjazd do US to zanim skonczysz jeden wyjazd to bedziesz planowal nastepny. To praktycznie pewne
;)I dziękuję Tobie i @sko1czek za miłe słowa odnośnie relacji
:)
@palomino pamiętam jak pytałaś o Yellowstone zimą. Zastanawiałem się wtedy : "Po co tam jechać zimą, skoro jest drogo i ciężko się dostać". Nie, to nie może się udać". Tymczasem swoją relacją otworzyliście oczy niedowiarkom takim ja jak !
:D Świetna relacja, niesamowite zdjęcia, podziwiam Wasz upór i determinacje. Widząc te same miejsca wiosną stwierdzam, że to dwa różne parki. Obie pory roku mają swój niepowtarzalny urok. Bardzo podobała mi się ta relacja, zasłużone zwycięstwo w konkursie na najlepszą relacje miesiąca !
Kurcze, wspaniała sprawa wyjechać zimą, sam się nad tym zastanawiam, ale temperatury rzędu -20 czy -30 (odczuwalna na teraz, 12:35 czasu lokalnego -40) to wymagałoby ode mnie ogromnego poświęcenia...
@szajbek też myslalam na początku że ten wyjazd to szaleństwo
:D i też (na starość
;) ) coraz bardziej nie lubię zimy.Ale wbrew pozorom zyskalismy przestrzeń, brak ludzi i (z wyjątkiem gwałtownych załamań pogody ale to juz na północy) relaksik
:)
Gratuluję szczęścia z tym permitem do The Wave!
:) Czy losowanie odbywa się o godzinie 9:00? Jeżeli się dostanie permit to czy są jakieś widełki czasowe, w których można zobaczyć The Wave?
@Pietrucha - losowanie jest o 9.00 ale trzeba być chwilę przed żeby uzupełnić aplikację.W zimie losowanie jest tylko w Kanab, w lecie też w drugim miejscu, bliżej Page.Jeśli dostaniesz permit to masz możliwość wstepu w dniu następnym, godziny nie są oznaczone, mozesz zaczac nawet o świcie. My jak już praktycznie doszlismy z powrotem do parkingu to spotkalismy parę, ktora własnie ruszała na Wave, czyli totalnie w drugiej częsci dnia. Z tego co jednak wiekszosc wziela pod uwagę to raczej ludzie idą z rana żeby trafic na moment kiedy słonce stoi maksymalnie pionowo, gdyż wtedy skały nie "cieniują" (wiadomo - zdjęcia
;) ). No i przy zimie to bylo o tyle wskazane ze świezy snieg topnial czesciowo w ciagu dnia, ale po zachodzie slonca dość szybko wszystko zamarza. a z uwagi na nierowny teren może się wtedy zrobić naprawdę niefajnie. dość powiedzieć, że tę parę, ktorą spotkalismy jak szli po południu "nasz" wolontariusz wprost ostrzegł "nie chcecie tam zostać jak woda zamarznie"
;)To, co się musi zgadzać to data - częsc kartki zostawiasz na parkingu a częsc bierzesz ze sobą, przypinając w widocznym miejscu. Jak nie wrocisz i zostanie samochod na nastepny dzien to w zalozeniu powinni zaczac poszukiwania
;)
Na powrocie jeszcze kilka widoków na niezamarzającą rzekę
Fotki na powrocie juz w mieście
Okazuje sie ze w zimie programy aktywnosciowe są kultywowane
Wieczorem idziemy na obchod miejscówki gdzie mieszkamy. Całkiem, trzeba przyznać nieźle. Tu można nawet utknąć ;) Może i droższe niż hotel, ale z drugiej strony ma nieoceniona zaletę w postaci własnej kuchni.
Okazuje się że część wspólna oferuje możliwość spędzenia czasu nawet w dużą niepogodę. Basen, dwa jaccuzi (takie że wieloryba mozna zmiescić), sala kominkowa (kominek gazowy, zeby się nikt nie napalil ;)), sala z pilkarzykami, ping-pongiem i pseudo silownia. No kto by sie spodziewal. Z drugiej strony za 450 zł za pokój powinno być coś więcej niż standard.
Na koniec sprawdzamy pogodę w TV i uwaga w TV Montana relacja z zawodów w Szczecinku :) i pełna zazdrość, dlaczego u nich tego jeszcze nie ma ;) Można?
DZIEŃ 19 (28.02.2018) kiedy przekonuję się, że zwiedzanie w grupie wcale nie musi być beznadziejne, oraz że musimy tu wrócić,.
(Yellowstone !! :) )
Rano już ze spokojem zbieramy się żeby jechać do Old Faithful. Okazuje się że tym razem przewodnikiem będzie kobieta. Mamy też inny pojazd (płozy z przodu, gąsiennice z tyłu). Czuję się bezpieczniej ;) ale tylko przez jakis czas dopóki Cheryl - nasza przewodniczka - nas nie uświadamia, że każdym pojazdem w takich warunkach można się zakopać. No - moze z wyjątkiem 100% gąsiennicówek (które z kolei spalają dużo benzyny).
Od początku robi się wesoło bo (oprócz nas sami Amerykanie, łącznie jest nas z 10 osób) jedzie z nami para Doktorków (którzy w okolicy West Yellowstone mają konferencję). Jeden z nich rozkręca imprezę, niedługo potem prawie płaczemy ze śmiechu, jak Doktorek wychodzi z wozu i - nagrywając się - wykonuje taniec przy znaku Bizona - to dla chorych, jak twierdzi, obiecal im taniec Bizona :). Fajnie że mają tak rozrywkowego Doktorka.
tu Bizon, przy którym nastąpiło wykonanie :)
Fakt, Amerykanie są głośni, ale to, że są tak bezpośredni i potrafią zintergować w 5 minut wydawałoby się środowisko nie -do- zintegrowania jest fenomenalne.
Przewodniczka włącza się w atmosferę panującą w pojeździe. Dopiero teraz widzę jak wygląda dobry przewodnik. Po zadaniu nam nieśmiertelnego pytania “ktory prezydent podpisał akt utworzenia Yellowstone?” (Grant) nie kończy na tym. Wychodzi z nami na każdym postoju, objaśnia, opowiada przeróżne historie, ale także anegdoty i swoje doświadczenia. Trochę czuję że wczorajszy dzien pod względem przewodnika był słaby.
Przykładowo jest dla mnie nowością że w Yellowstone Amerykanie pierwotnie wybili wszystkie wilki (bo turysci sie bali) i dopiero jak ekosystem zwariował sprowadzili ok 200 watah z Kanady (zrobił to ciągle żyjący pasjonat wilków). Obecnie liczebność watah wilków utrzymuje sie na stałym poziomie ok 100 watah, reszta wywędrowała w inne rejony.
Budujące jest też to jak wszystkie osoby, ktore są przewodnikami lub Rangersami są zangażowane w ochronę tego co jest nie poprzez zakazy i nakazy (chociaz taliczki przysypane sniegiem są) ale - skoro mają tak małe grupy to robia coś lepszego - budują świadomość. Np. bizony. Ogromne zwierzęta. Wydawałoby się niezniszczalne. Przejeżdzając wolno obok nich na drodze Cheryl tłumaczy nam ze musi to robic ostrożnie bo tak ogromna masa jesli się spłoszy (albo przez nieuwage) i wpadnie w głęboki nieubity snieg to może złamać nogę. Niby logiczne ale o tym nie pomyslalam. Tak samo że pieknie wygladające w sniegu bizony walczą o przetrwanie bo samo brodzenie w głebokim sniegu wymaga od nich ogromnych nakladów energii ktorych mogą nie zdołać odbudowac przed koncem zimy.
Chyba nigdy też nie widziałam tylu “uszkodzonych” zwierzat. Kulejacy kojot, bizon albo ze zlamana albo uszkodzoną noga. Surowy, naprawdę surowy klimat. Co dziwniejsze okazuje się ze zdolnosc do regeneracji pozwala niektórym zwierzakom mimo takich uszkodzen przezyc. Z opisów w Wolf and Grizzly Center, w ktorym jestesmy później, wynika ze jeden z samców Alfa przywiezionych do Yellowstone mial slady starego, zrośniętego juz złamania.
widoki
Trochę na przekór temu surowemu klimatowi Cheryl z Doktorkiem utrzymują wesołą atmosferę. Niestety z uwagi na naszą ignorację co do kultowych amerykanskich seriali część żartów muszą nam tłumaczyc :)
W takiej atmosferze dojeżdzamy do Kaldery, czyli krótko mówiąc - wjeżdzamy do wulkanu, ktory ma kilkadziesiąt kilometrów średnicy. Tak zwany Superwulkan. Cheryl żartuje, że według prognoz dziś może wybuchnąć i dojeżdzamy do pierwszego poważnego przystanku czyli lower Gayser Baisin. “Oddech” Yellowstone, gotująca się woda i wybuchy gejzerów (podobno mielismy szczescie bo akurat te wybuchaja bardzo nieregularnie) wszystko to robi spektakularne wrażenie, tym bardziej że oglądamy to nie w tłumie turystów tylko w naszej malej grupie.
Mimo mrozu Cheryl z nami idzie i opowiada o tym miejscu.
Po drodze proszę Cheryl o zatrzymanie się przy Midway Geyser Basin. W lato, z góry to miejsce wygląda tak spektakularnie ze znajduje sie na wielu motywach zwiazanych z Yellowstone. W zimie standardowo nikt go nie odwiedza bo podobno jest zadymione /parowanie zasłania widok/. Jako jest w tym sens nie wiem, bo w lecie też nie może być tak przejrzyście zeby oglądać te gejzery z dołu skoro najlepszy widok jak nas poinformowała Cheryl, z ktorego sa wszystkie pocztowkowe zdjecia, jest z góry, na ktora szlak teraz lezy pod 2 metrowa warstwa sniegu.
Jest to jednak jeden z najwiekszych kompleksów tego typu na świecie i chciałam żebysmy tu byli. Miejscie niezwykłe, widzimy tez ślady wilków. Inni uczestnicy dziękowali mi po powrocie że poprosiłam o ten postój.
Cheryl sprawdza przez radio żebysmy przypadkiem nie stracili wybuchu Old Faithful. Dojezdzamy wiec jakies 10 min przed czasem. Jest już duzo ludzi bo wszyscy przeciez nie chca przegapić “symbolu” Yellowstone. Mój M. rozkłada się, tu kamera, aparat, wszystko. Ja z reszta też. Po czym Geyser zaczyna pokaz … i gaśnie. Już rozumiem tych co mowia zeby sie nie nastawiac na żadne ah i oh. Bardziej mi się podobały wybuchy gejzerów przy Lower Midway Basin. Old Faithful ma na pewno jedną zaletę - regularnie wybucha.
Po wybuchu mamy ponad dwie godziny dla siebie. Nie mogę uwierzyć że wszyscy oprócz nas wybierają pojscie do knajpy na lunch!!. Nam jest szkoda każdej minuty - kanapki mozna jesć w pojeździe. Idziemy więc na dłuższy spacer obchodząc kompleks gejzerów przy Old Faithful. Są fantastyczne. Z rzadka mijają nas narciarze biegowi. Poza tym jestesmy tylko my. No i bizony, ktore trzeba uważnie obchodzic i nie dać im się zaskoczyć, ani ich nie zaskoczyć, żeby nie było nieszczęscia.
W Yellowstone trzeba uważać nawet zimą
a tutaj jak mozna się chilloutowac w Yellowstone zimą
I tak sobie myślę że fantastycznie byloby tu przyjechać na Boże Narodzenie, albo nawet w ogole w zimie i mieszkac wlasnie tutaj w parku, dzieki czemu ma się ten teren rano i wieczorem tylko dla siebie bez nawet tej niskosezonowej liczby turystów. I koniecznie zobaczyć wilki!!
Wyjezdzamy z Old Faithful troche później niż inne grupy, ale w związku z tym Cheryl twierdzi że w tej sytuacji i tak nie ma znaczenia czas bo i tak bedziemy ostatni (zwykle przewodnicy cisną zeby na ta 16.00 byc z powrotem) i znów zjeżdza z głownej trasy zeby pokazać nam fantastyczny przejazd nad rzeką i kanionem (w ktorym jak żartuje znajduja się kości jednego z uczestników jej wycieczki). Nam naturalnie takie podejście odpowiada bo mamy jeszcze wiecej czasu w Parku.