W koncu jednak docieramy do West Yellowstone - z żalem że pogoda nam pozwoliła tutaj być w Parku tylko dwa dni. Ale jednak szczęsliwi że w ogole dostalismy się i moglismy tu być, bo naprawdę na początku niewiele to zapowiadało. DZIEŃ 20-21 (01.03.-02.03.2018) kiedy wracamy. Z rana, po standardowym sprawdzeniu prognozy, idziemy jeszcze do Wolf and Grizzly Discovery Center (bo jak wracalismy z Parku to bylo zawsze zamkniete). Tam dowiadujemy się wiele o zwyczajach wilków i niedzwiedzi i jednoczesnie widzimy je na zywo chociaz w wolierach. Sa ogromne.
Nastepnie czas sie pakowac do samochodu bo czeka nas długi przejazd a stan zasniezenia nie zachęca do jazdy po nocy. W dzien droga wygląda mniej strasznie niz w nocy i w lepszym stanie:
po bokach widac jak ciężko tutaj pracują żeby utrzymac taki stan dróg:
Wjeżdzamy do Idaho
gdzie droga się diametralnie poprawia tylko ograniczen prędkości brak
;)
Kilka dobrych godzin później docieramy do SLC, jak zwykle nocujemy przy lotnisku, bo najtaniej.
hotel mamy z fantazją - kto inny postawilby ekspres do parzenia kawy kolo kibla?
Moj M zdobywa Banana Box
;) ktore jest podstawa naszego drugiego bagazu plus tasme.
Rano na lotnisku zdajemy samochod (ja), oraz transpotujemy bagaż (mój M.) przy okazji udowadniając swoje szczęscie po raz kolejny, bo z uwagi na to ze mu się banana box rozsypuje na ulicy z zawartoscia ktos z obsługi daje mu 120litrowy worek z - najwazniejsze - grubej folii
;) tu ostatni rzut oka na to ile faktycznie zrobilismy z nadprogramową jazdą
Okupujemy pozniej przez godzine jedno wolne stanowisko check-inu z dzialającą wagą, zeby na styk rozłozyc rzeczy w obu bagażach tak aby nie przekraczały 23kg, czemu kibicuje zarówno obsługa lotniska jak i pasażerowie
;) tu efekt naszych działan
Mniej zachwycona jest pani ktora później musi nadac nasz bagaz, kaze nam podpisac ze jest źle opakowany i może się rozpaść. Panikują, cieniasy, w Wietnamie normalnie by taki nadali
;) No i wracamy...
Śliczne zdjęcia, dawaj dalej z relacją, bo czekam na Yellowstone. Byłem w maju i leżało jeszcze sporo śniegu no to sobie trochę wyobrażam, co się działo w lutym...
Fajna relacja i zdjęcia, czekam na więcej:)Co do samochodów z filmu Cars to nie do końca tylko fantazja. Cały film - szczególnie pierwsza część - jest mocno inspirowany mitem drogi 66. Nawet wiele postaci (aut) jest wzorowanych na autentycznych osobach związanych z Route 66, prowadzących wzdłuż drogi lokalne biznesy, muzea itp.
Jerry90 napisał:Fajna relacja i zdjęcia, czekam na więcej:)Co do samochodów z filmu Cars to nie do końca tylko fantazja. Cały film - szczególnie pierwsza część - jest mocno inspirowany mitem drogi 66. Nawet wiele postaci (aut) jest wzorowanych na autentycznych osobach związanych z Route 66, prowadzących wzdłuż drogi lokalne biznesy, muzea itp.Dziękuję
:)Za ułańską fantazję uznaję to, ze zamiast dać ludziom mozliwosc aby mogli doszukiwac się w pierwowzorach kreskówkowych postaci to te postacie miałam przed sobą bo przerobiono pierwowzory zeby przypominały postacie z kreskówki. Obłęd
:)A to, że Route 66 byla faktycznie inspiracją to wiem, przygotowałam się w koncu do wyjazdu
:D@sko1czek dzięki
:) staram się dobrnąć do konca ale niestey wolno to idzie przez względy techniczne. ale staram sie to dopiąć jak najszybciej
Fantastyczna relacja, gratuluje. Tylko żal, że chyba przechodzi trochę bez echa, ale to chyba dlatego, że odwaliłaś naprawdę kawał dobrej roboty i się ludzie ogromu tekstu do przeczytanie boją
:)
Tekstu wcale nie ma tak dużo (osobiście żałuję), a zbyt dużo zdjęć, niestety.
;)Ja osobiście wolę inne proporcje tekstu do zdjęć i więcej informacji praktycznych, ciekawostek, przygód itp.
;) Same zdjęcia to można zobaczyć w wielu miejscach w sieci i większość jest podobnych.
@bonifacy dziękuję bardzo. Faktycznie żeby to wszystko do kupy pozbierać to trochę się schodzi.
:) Ale i tak jestem podbudowana, że jednak ktoś dotrwał do końca
:D @sranda również dziekuje, to że chcialabyś wiecej tekstu to oznacza że nie przynudzałam zbytnio co zawsze jest moja obawa
;) bo niestety prawda jest taka jak pisze Bonifacy, tzn w dzisiejszych czasach raczej przerzucamy się na pismo obrazkowe
;) A co do zdjęc że sa takie same wszedzie to wele razy się na to "nadziałam", ze napaliłam się na zrobienie jakiejś konkretnej fotki i okazywało sie to mało wykonalne. Z tego tytulu zdjecia z google traktuje z duza rezerwa. Ale jak pewnie wiesz - nie dogodzis wszystkim
:D
Mi też się podobało - i relacja i zdjęcia
:) Super, że jednak udało wam się dotrzeć do Yellowstone. Ja jeszcze w tej części USA nie byłam i teraz to już w ogóle bardzo chcę się tam wybrać, może jednak nie w lutym (aczkolwiek wasza wyprawa też miała swój urok
:).
@zuzanna_89 ja też się bardzo cieszę
:) tylko my wiemy jakiej naprawde determinacji wymagal dojazd tam w tych warunkach. Ale było warto
:D Szczerze mowiąc mimo ze nie przepadam za tzw sportami zimowymi to Yellowstone urzeka w tym czasie ciszą i spokojem. Tak więc chcialabym tam wrócić, pomieszkać w parku i pojezdzic na biegowkach "offroad"
:)Jest pewnie wiele okresów kiedy warto jechac i zobaczyć Park, jednakże wszyscy "tubylcy' przestrzegają przed okresem letnim charakteryzującym sie najazdem turystów - "summer's hell" to jedne z łagodniejszych określeń
:)
Świetna relacja, dziękuję.Chciałem jechać do USA tylko z dwóch powodów, zobaczyć Yellowstone i Nowy York. Dzięki Waszej relacji Yellowstone zjechał sporo w dół na mojej liście "do zobaczenia". Jeszcze raz podkreślam, że Twoja relacja była świetna, obiektywna, rzeczowa i okraszona ciekawymi zdjęciami. Dzięki niej wiem, że są fajniejsze miejsca do odwiedzenia niż Yellowstone
:)
Doskonała relacja: fantastyczne zdjęcia, wartki, ciekawy i nieprzegadany tekst. Zaimponowała mi wasza determinacja. Super!@eskietutaj masz opis Yellowstone zimowego, niech Cię nie zniechęca. Wjeżdżałem do Yellowstone w maju, tuż po otwarciu sezonu - było przepięknie i jeszcze niezbyt tłoczno. Po zwiedzeniu kilku miejsc w Stanach moje 2 ulubione, najciekawsze to właśnie NYC i Yellowstone. No może bym jeszcze dodał SF, na 3-cim.
@eskie - to ciekawe co piszesz bo ja po obejrzeniu zdjęc przed wyjazdem (z tzw google) też miałam ogromne obawy ze Yellowstone nie "dorośnie" do moich oczekiwan. A oczekiwania nie byly małe
:) Nie jest to park wielkiego WOW i zupełnej odmiany od tego co widziales (typu np kaniony szczelinowe, czy tez rejony typu dead horse point). Nie jest spektakularny, Takie krajobrazy i roslinnosc jak w Yellowstone potencjalnie zobaczysz w mniejszej skali i u nas. Denerwujace sa tez czasami ograniczenia bezpieczenstwa odnośnie goracych zrodel, niedzwiedzi i czego tam jeszcze. ALE park wciąga. I ja wrociłabym tam szczegolnie zimą, wjechalabym od połnocy, zdobylabym ten upragniony self guided permit, pojezdzilabym na nartach biegowych, wybrałabym się zobaczyć wreszcie wilki. A zimy delikatnie mowiac nie lubie
;)Co do NYC to dla mnie jest ciekawa metropolia ale jak to powiedzial jeden z Amerykanów na jakims zadupiu - "nowy york to nie Ameryka" i ja sie z nim zgadzam
:) Za to w SF bylam 2x i wrocilabym nastepne 2 i wiecej
:DTak czy inaczej jeśli sie zdecydujesz na wyjazd do US to zanim skonczysz jeden wyjazd to bedziesz planowal nastepny. To praktycznie pewne
;)I dziękuję Tobie i @sko1czek za miłe słowa odnośnie relacji
:)
@palomino pamiętam jak pytałaś o Yellowstone zimą. Zastanawiałem się wtedy : "Po co tam jechać zimą, skoro jest drogo i ciężko się dostać". Nie, to nie może się udać". Tymczasem swoją relacją otworzyliście oczy niedowiarkom takim ja jak !
:D Świetna relacja, niesamowite zdjęcia, podziwiam Wasz upór i determinacje. Widząc te same miejsca wiosną stwierdzam, że to dwa różne parki. Obie pory roku mają swój niepowtarzalny urok. Bardzo podobała mi się ta relacja, zasłużone zwycięstwo w konkursie na najlepszą relacje miesiąca !
Kurcze, wspaniała sprawa wyjechać zimą, sam się nad tym zastanawiam, ale temperatury rzędu -20 czy -30 (odczuwalna na teraz, 12:35 czasu lokalnego -40) to wymagałoby ode mnie ogromnego poświęcenia...
@szajbek też myslalam na początku że ten wyjazd to szaleństwo
:D i też (na starość
;) ) coraz bardziej nie lubię zimy.Ale wbrew pozorom zyskalismy przestrzeń, brak ludzi i (z wyjątkiem gwałtownych załamań pogody ale to juz na północy) relaksik
:)
Gratuluję szczęścia z tym permitem do The Wave!
:) Czy losowanie odbywa się o godzinie 9:00? Jeżeli się dostanie permit to czy są jakieś widełki czasowe, w których można zobaczyć The Wave?
@Pietrucha - losowanie jest o 9.00 ale trzeba być chwilę przed żeby uzupełnić aplikację.W zimie losowanie jest tylko w Kanab, w lecie też w drugim miejscu, bliżej Page.Jeśli dostaniesz permit to masz możliwość wstepu w dniu następnym, godziny nie są oznaczone, mozesz zaczac nawet o świcie. My jak już praktycznie doszlismy z powrotem do parkingu to spotkalismy parę, ktora własnie ruszała na Wave, czyli totalnie w drugiej częsci dnia. Z tego co jednak wiekszosc wziela pod uwagę to raczej ludzie idą z rana żeby trafic na moment kiedy słonce stoi maksymalnie pionowo, gdyż wtedy skały nie "cieniują" (wiadomo - zdjęcia
;) ). No i przy zimie to bylo o tyle wskazane ze świezy snieg topnial czesciowo w ciagu dnia, ale po zachodzie slonca dość szybko wszystko zamarza. a z uwagi na nierowny teren może się wtedy zrobić naprawdę niefajnie. dość powiedzieć, że tę parę, ktorą spotkalismy jak szli po południu "nasz" wolontariusz wprost ostrzegł "nie chcecie tam zostać jak woda zamarznie"
;)To, co się musi zgadzać to data - częsc kartki zostawiasz na parkingu a częsc bierzesz ze sobą, przypinając w widocznym miejscu. Jak nie wrocisz i zostanie samochod na nastepny dzien to w zalozeniu powinni zaczac poszukiwania
;)
W koncu jednak docieramy do West Yellowstone - z żalem że pogoda nam pozwoliła tutaj być w Parku tylko dwa dni. Ale jednak szczęsliwi że w ogole dostalismy się i moglismy tu być, bo naprawdę na początku niewiele to zapowiadało.
DZIEŃ 20-21 (01.03.-02.03.2018) kiedy wracamy.
Z rana, po standardowym sprawdzeniu prognozy, idziemy jeszcze do Wolf and Grizzly Discovery Center (bo jak wracalismy z Parku to bylo zawsze zamkniete). Tam dowiadujemy się wiele o zwyczajach wilków i niedzwiedzi i jednoczesnie widzimy je na zywo chociaz w wolierach. Sa ogromne.
Nastepnie czas sie pakowac do samochodu bo czeka nas długi przejazd a stan zasniezenia nie zachęca do jazdy po nocy.
W dzien droga wygląda mniej strasznie niz w nocy i w lepszym stanie:
po bokach widac jak ciężko tutaj pracują żeby utrzymac taki stan dróg:
Wjeżdzamy do Idaho
gdzie droga się diametralnie poprawia tylko ograniczen prędkości brak ;)
Kilka dobrych godzin później docieramy do SLC, jak zwykle nocujemy przy lotnisku, bo najtaniej.
hotel mamy z fantazją - kto inny postawilby ekspres do parzenia kawy kolo kibla?
Moj M zdobywa Banana Box ;) ktore jest podstawa naszego drugiego bagazu plus tasme.
Rano na lotnisku zdajemy samochod (ja), oraz transpotujemy bagaż (mój M.) przy okazji udowadniając swoje szczęscie po raz kolejny, bo z uwagi na to ze mu się banana box rozsypuje na ulicy z zawartoscia ktos z obsługi daje mu 120litrowy worek z - najwazniejsze - grubej folii ;)
tu ostatni rzut oka na to ile faktycznie zrobilismy z nadprogramową jazdą
Okupujemy pozniej przez godzine jedno wolne stanowisko check-inu z dzialającą wagą, zeby na styk rozłozyc rzeczy w obu bagażach tak aby nie przekraczały 23kg, czemu kibicuje zarówno obsługa lotniska jak i pasażerowie ;)
tu efekt naszych działan
Mniej zachwycona jest pani ktora później musi nadac nasz bagaz, kaze nam podpisac ze jest źle opakowany i może się rozpaść. Panikują, cieniasy, w Wietnamie normalnie by taki nadali ;)
No i wracamy...